Jasiu – dokładanie kształtów
W czasie infekcji, którą podłapał Jasiu próbujemy popracować w domku. Ćwiczymy tyle ile się uda. Jestem chyba dość wymagającą mamą. Ćwiczę z dzieckiem podczas choroby, ale co tam, robię to co czuję, że powinnam albo myślę, że dla Jasia jest to dobre. Na pewno choroba bardzo mu dodatkowo utrudnia skupienie. Udało się trochę ponagrywać tej naszej pracy. W czasie kiedy Jaś jest zdrowy i mamy dzień zapełniony terapiami i rehabilitacją to czasem jest ciężko aby jeszcze w domu popracować więc korzystamy z tego czasu.
Wiecie jak to czasem ciężko jest z cierpliwością do dziecka zdrowego. Ja uczę się cierpliwości w stosunku do mojego Jasia, bo tu jest dopiero wyzwanie z tą cierpliwością. Na wszystko trzeba czekać zdecydowanie dłużej niż u zdrowego dziecka i nigdy nie ma się pewności czy to na co czekamy się pojawi, nawet jeśli byśmy używali ogromnych jej pokładów. Kiedy nie starcza już tych pokładów najlepiej jest odpuścić i sobie i dziecku, dać sobie przerwę. Jednakże wtedy odzywa się poczucie winy i myślę sobie no jaka z ciebie matka, że nie masz cierpliwości i sił, że np. zajmujesz się jakimiś bzdurami. Czasem potrzebne są te bzdury czyli tzw. „reset” aby powrócić do pracy z nowymi siłami, z nowym pozytywnym nastawieniem. Tak jest zwłaszcza jeśli jest się matką na 24h, jeśli wiecie co mam na myśli, bo wiadomo, że matką jest się cały czas przecież.
No dobrze jeśli chcecie to popatrzcie jak sobie z mniejszym lub większym trudem pracujemy:
i jeszcze coś dla wytrwałych 😉